-Narrator-
Wszyscy wyszli na korytarz przygotowując się na lunch. Każdy mówił o pocałunku najpopularniejszej pary w tej szkole. Nikt nie mógł uwierzyć, że widział coś takiego, w szkole. To powinno być zakazane. Sprawczyni wyszła z szatni, gdzie nie dawno przebrała się w swoje codziennie ciuchy. Sama nie wierzyła, że to zrobiła. Była pewna, że kiedy tylko do niej podejdzie to stchórzy. Bała się każdej przerwy, ukrywając głęboko w sobie przeczucia. Nic nie wydarzyło się, ale nie mogła przestać myśleć, co wymyślił jej "chłopak". Rozpoczęła grę. Nie było odwrotu. Obracała się nerwowo, oglądając każdy zakamarek, gdzie może się chować Grey, a potem wyskoczyć przed nią niespodziewanie. Weszła powoli za dziewczynami do stołówki, tysiąc oczu oglądało każdy jej ruch, oczekując kolejnej niespodzianki. Wszyscy jednak wiedzieli, że nie teraz ona ma wykonać ruch. Brunetka wzięła swoją tacę z jedzeniem, codziennie miała to samo i usiadła do stolika "popularnych". Grzebała widelcem w sałatce, nie miała apetytu, nic nie mogła przełknąć. Nie powinna tego robić. Zrobiła błąd, teraz musi za niego zapłacić. Drzwi otworzyły się z hukiem, podskoczyła przestraszona. Każda patrzył jak Jacob podchodzi do niej i wyprowadza z pomieszczenia. Para usłyszała gwizdy i jakieś nie zrozumiałe krzyki w ich stronę. Nicola nie wiedziała co robić, czy pozwolić mu ją ciągnąć gdzieś, czy kazać mu przestać i wrócić na swoje miejsce. Nie zdążyła pomyśleć a już czuła jego usta na swoich, które całują ją z pasją. Przymknęła oczy. Wszyscy uczniowie wyszli za nimi. Podbiegli do kanciapy woźnych, gdzie chowała się para.
-Czy oni się tam pieprzą?-ktoś zapytał szepcząc.
Każdy był zdania, że tak. Jednak w środku dziewczyna próbowała pojąc plan Jacoba. Byli w pomieszczeniu ze wszystkimi rzeczami do sprzątania. Chłopak oparł się rękoma o ścianę dalej ją całując. Nie mógł nic wymyślić, przez te wszystkie lekcje, ale to było dobre. Całkowicie w jego guście. Ta cała zabawa, podobała mu się. Mógł już swobodnie pocałować Nikki, marzył o tym od dłuższego czasu. Chciał, żeby ona też czuła to co on, a nie nienawiść, że rodzice każą nam być razem do końca życia. Bo przecież on nic nie zawinił. Podniósł delikatnie koszulkę dziewczyny, głaskał jej skórę, czuł jak drży pod jego dotykiem. Uśmiechnął się spoglądając w jej oczy. Clarion nie wiedziała co ma zrobić, czy dalej to ciągnąć? Sprawiało jej to ogromną przyjemność gdy głaskał jej skórę. Spoglądała mu głęboko w oczy, tak jak on. Tylko, że ona utonęła w czekoladowych źrenicach. Nogi jej się ugięły. Pomyślała o rozmowie z Caroline.
"-Jedliśmy razem lunch, jest niesamowicie słodki, aż miałam ochotę go zgwałcić na tej stołówce.
-Caroline!-wykrzyknęłam udając obrzydzenie.
-Nie udawaj aniołka Nikki.
-Jestem dziewicą, przypominam.
-Ja też, ale mam ochotę stracić z nim dziewictwo. To moja chwila. Myślę nad jego samochodem, albo łazience.
Zaśmiałyśmy się ponownie.
-A ty?-zapytała się mnie.
-Kanciapa woźnych-żartując."
-Co tam się dzieje?-krzyknął nauczyciel.
Biegł on ze stołówki do tumu uczniów, którzy byli zgromadzeni przy kanciapie woźnych. Nie przejęli się jego krzykiem tylko dalej starali posłuchać rozmowę Nicoli i Jacoba, nic nie słyszeli, oczekiwali cichych jęków, cokolwiek, ale cały czas było cicho. Pan Droffie, bo tak nazywał się nauczyciel fizyki, który zainteresował się sytuacją, przepchał się przez licealistów i spojrzał na nich krytycznym wzrokiem. Wszyscy odsunęli się pod ściany, byli ciekawi jakie kłopoty czekają parę. Drzwi otworzyły się szeroko, klamka trzasnęła o szafkę. Dziewczyna jak i chłopak nadal patrzyli sobie w oczy, spojrzeli zaskoczeni na nich, kiedy usłyszeli srogi głos nauczyciela. Nicola schowała twarz we włosach, ale każdy już zauważył rumieńce na jej polikach.
-Co wy tu robicie?-zapytał.
-Rozmawialiśmy-mruknął Jacob uśmiechając się do niego.
Stał przed nauczycielem całkowicie wyluzowany, w ogóle nie speszył się, że każdy świdrował go wzrokiem, zwłaszcza uczniowie. Wszyscy próbowali powstrzymać chichot.
-Wychodzić, nie wolno przebywać w takich pomieszczeniach. Następnym razem inaczej się to dla was skończy.
-Oczywiście, sir.
Chłopak złapał dziewczynę za rękę i wyciągnął ją z pomieszczenia, jednak nie wrócili do stołówki, ani nie poszli do klasy, gdzie mieli mieć następną lekcję, tylko podążyli w stronę drzwi wyjściowych. Nikt nie zwrócił na nich uwagę, bo zostali wygonieni z korytarza. Wsiedli do samochodu chłopaka.
-To mamy remis-zaśmiał się Grey.
Dziewczyna prychnęła.
-Powinniśmy wrócić do szkoły, na lekcję.
-Pokażę ci coś ciekawszego niż bezsensowne eksperymenty.
Odpalił samochód i odjechał z parkingu szkolnego. Tylko on wiedział gdzie ma jechać. Do miejsca, które uwielbiał. Mógł się tam odprężyć. Był tam tylko sam. Nikt nie miał prawda mu przeszkadzać. Wyłączał telefon, odłączał się do świata. Coś niesamowitego... Czuł się wolny.
***
Dziewczyna oglądała z zachwytem panoramę miasta. Widziała każdy budynek. Nawet te najmniejsze. Ujrzała także wilie jej rodziców, który nazywała domem. Lekki wiatr powiewał jej brązowe loki. Obok niej stał chłopak, który ją tu przyprowadził, ręce schował do kieszeni spodni, które były stanowczo za nisko. Byli w środku lasu, ale nie bała się, wiedziała, że jest bezpieczna. Nie wiedziała, że takie miejsce istnieje na prawdę. Ta scena wyglądała jakby była wyjęta z romantycznego filmu. Młody Grey uśmiechał się delikatnie oglądając widok przed sobą. Wdychał swobodnie powietrze. Zapomniał o problemach, miał przy sobie dziewczynę, którą darzył wielkim uczuciem i przecudny widok. Czego więcej mógł pragnąć? Nicola ułożyła głowę na jego ramieniu, myślała, że zrzuci ją, ale nie wykonał żadnego ruchu. Był zdziwiony jej zachowaniem. Może jednak coś do niego czuła. Może nie był jej obojętny. Oglądali w spokoju panoramę, ale nic nie trwa wiecznie. Ciszę zagłuszył telefon dziewczyny, chciała go zignorować, ale to było połączenie od jej matki. Nie mogła nie odebrać. Nacisnęła na zieloną słuchawkę przykładając telefon do prawego ucha. Słuchała oskarżenia w jej stronę, że uciekła ze szkoły, gdzie się podziewa, że będzie miała szlaban na zawsze, co ona sobie wyobraża i tak dalej... Jednak nie przejęła się żadnym słowem. Spokojnie patrzyła w oczy bruneta, który rozważał co ma powiedzieć. Zabrał w końcu jej telefon.
-Dzień dobry pani Clarion.
-Jacob?-zapytała zaskoczona kobieta.
-We własnej osobie-zaśmiał się dla złagodzenia sytuacji.
Spojrzał na Nicole, która po prostu siedziała na trawie patrząc się w dal. Była nie obecna. Wyłączyła się. Miała dość. Tutaj znalazła spokój o jakim marzyła i jej matka musiała go zepsuć.
-Jesteś z Nicolą?
-Tak proszę pani.
-Dlaczego nie jesteście w szkole?
-Chcieliśmy poważnie porozmawiać. To nie mogło czekać.
-Och!
-Odwiozę ją gdy tylko skończymy dobrze?-zapytał z nadzieją.
-Oczywiście skarbie.
Pożegnał się z nią i oddał sprzęt dziewczynie. Prawda była taka, że jej matka uwielbiała Jacoba, gdyby rzuciła szkołę i uciekła z nim na koniec świata to nie miałaby nic przeciwko. Byłaby wręcz szczęśliwa, że uciekła właśnie z nim, chłopakiem, który został jej przeznaczony gdy tylko się urodziła. Para siedziała na trawie spoglądając co chwila na siebie. Nie czuli się nie zręcznie, nie chcieli wracać do tego świata problemów, tu było im cholernie dobrze.
-Chciałem porozmawiać-szepnął Jacob.
Jego głos był tak cichy, jakby bał się reakcji dziewczyny, jednak ona usłyszała prośbę. Nie wiedziała, że to co powiedział jej matce jest prawdą. Zabrał ją tutaj, żeby porozmawiać. Spojrzała na niego spod długich rzęs.
-Więc mów-mruknęła równie cicho co on.
Jednak nie odzyskała odpowiedzi, chłopak odwrócił wzrok speszony. Tak, najbardziej popularny nastolatek publicznej szkoły w New Yorku był speszony jej spojrzeniem.
-Nienawidzisz mnie?-zapytał.
Nie wiedziała co ma powiedzieć, nienawidziła go, odkąd pamięta, ale prawda była taka, że skrywała uczucia do niego, pod nienawiścią. Nie chciała się przyznać, że zauroczył ją już dawno temu. Była zła na rodziców, że to właśnie on ma być jej mężem. Chciała zapomnieć o tym co czuje do tego chłopaka, ale nie mogła, był wszędzie gdzie ona. Chłopak oczekiwał odpowiedzi do niej, ale słyszał totalną pustkę. Wiercił się niecierpliwie.
-Nie-usłyszał jej cichy głosik.
Uśmiechnął się pod nosem.
-Lubisz mnie?
-Tak-mruknęła zdenerwowana.
-Bardzo?-zapytał trochę głośniej.
-Nie przesadzaj-zaśmiała się popychając go na ziemię.
Zaśmiał się z jej ruchu. Podniósł się z ziemi, pomógł także jej, podając dłoń. Złapała ją od razu jednak chłopak za mocno ja pociągnął. Poleciała na niego, odbijając się od jego torsu, prawie upadła, ale Jacob potrzymał ją w talli. Ich twarzy były bardzo blisko siebie. To ona wykonała pierwszy "krok", dotknęła jego warg swoimi i pocałowała go.
***
-Pierdolisz?-krzyknęła Caroline.
Nicola zaśmiała się.
-Mówię prawdę.
-Nie wykorzystałaś takiej okazji, ja bym się z nim pieprzyła już dawno w tej kanciapie. Lubisz go suko-zachichotała.
-Przestań.
Walnęła ją w ramię.
-Lubisz go! O cholera! TY serio go lubisz!-wykrzyczała blondyna.
Jako przyjaciółka wiedziała, że kiedyś się w nim zauroczyła, ale myślała, że przeszło jej, tak samo jak jej przechodziło. Czasem myślała, że może to jest jej ta jedyna miłość, więc próbowała ją zachęcić do bycia miłą dla Jacoba. Widocznie obaj ukrywali prawdziwe uczucia. "Cholerni kłamcy"-tak by powiedziała Caroline. Ma rację. Obaj są urodzonymi aktorami.
***
Cholerny tydzień dziewczyna była spięta, nie mogła myśleć co stanie się za tydzień, w następną sobotę. Nikt zresztą by się nie dziwił, że w wieku 18 lat czekała ją nie wspaniała osiemnastka, na którą czekała, ale ona czekała na ten straszny dzień, który miał się odbyć 29 maja. Jej zaręczyny. Jej matka szykowała tą imprezę od lat, pozapraszała gości z dwuletnim wyprzedzeniem, zaprojektowała jej sukienkę i garnitur Jacobowi. Właśnie. Jacob. On sam był zdenerwowany nadchodzącym dniem, choć dobrze to ukrywał. Był urodzonym aktorem. Para w ogóle ze sobą nie rozmawiała, ona od niego uciekała jak tylko mogła. Widywał ją czasem na korytarzu i w klasie. Był tym faktem zdenerwowany, myślał, że teraz wszystko będzie łatwiejsze, a robiło się wręcz przeciwnie. Ciężko. Cholernie ciężko było mu nie oglądać się za dziewczyną. W szkole nadal wrzało o ich "rozmowie" w kanciapie i wcześniejszym wyczynie Nicoli. Obgadywali ich. Nie znosił tych plotek. Tego, że każda dziewczyna w szkole go zaczepiała, mając na dzieje na gorący seks, albo romantyczną kolację. Nie miał jednak ochoty na tracenie czasu z dziewczynami, które były za mocno pomalowane, za krótko ubrane, za zbyt zdzirowate laski, które śniły o seksie z nim. Tworzyły najróżniejsze historie, jak on z nimi rozmawiał, że flirtował z nimi. Wkurwiało go to. Chciał wtedy kogoś uderzyć. Tak było i tym razem. Gdy Anna, "psiapsióła" Nicoli podeszła do niego, ze sztucznym uśmiechem. podrywała go od zawsze, odkąd sięgała jego pamięć. Była zazdrosna o wszystko. Przyjaźniła się z Nicolą tylko, że miała popularność i jego. Też tego chciała. Przyglądała się im. Wcale do siebie nie pasowali, jej zdaniem. Nigdy się nie przytulali, całowali, dziewczyna wręcz od niego uciekała, było widać, że nienawidzi go. To była jej chwila. Próbowała wszystkiego, by zwrócił na nią uwagę, ale on nic sobie z tego nie robił. Ostatnie wydarzenia wstrząsnęły ją. Całowali się. Publicznie. W szkole. Myślała, że jej starania poszły na marne, ale potem jakby wszystko wróciło do normy. Nicola go unikała jak tylko mogła. To była jej kolejna szansa. Podeszła do niego na swoich długich szpilkach, uważając na każdy krok, by nie potknąć się. Wydawało jej się, że wyszło to seksownie, lecz Jacob wcale tego nie pomyślał. Zaśmiał się do swoich kolegów, którzy jak zawsze stali obok niego. Znali się od zawsze. Na prawdę im ufał. Mieli podobne hobby i to ich połączyło. Chłopacy także uwielbiali spędzać z nim czas. Nie dla popularności. Dla nich to była wielka przyjaźń. Słysząc śmiech ich kumpla spojrzeli zaciekawieni gdzie patrzy się blondyn. Zauważyli Anne, która próbowała normalnie iść w tych szpilkach. Wiedzieli co teraz będzie. Zaśmiali się głośno. Ich głos rozbrzmiał po całym korytarzu. Dziewczyna idąca jednak zignorowała ich i podeszła do Jacoba. Przywitała się z nim przytulając go delikatnie. Przycisnęła swoje piersi do jego talli, by poczuł jaką zawartość ze sobą prezentuje. Pragnęła seksu z nim. To był jej cel. Jak każdej dziewczyny w tej szkole.
-Cześć Jacob
-Hej-odpowiedział jej całkowicie znudzony nią.
-Robisz coś w tą sobotę?-zapytała żując gumę.
Chłopcy zaśmiali się z jej głupoty. Posłała im lodowate spojrzenie, ale oni uznali to za krzywą minę i znowu się zaśmiali. Dziewczyna tupnęła nogą, zdenerwowana.
-Jestem zajęty An, poszukaj sobie kogoś innego-mruknął.
Słysząc upragniony dzwonek podążył do klasy, ostatniej lekcji. Chciał z stąd wyjść jak najszybciej. Na szczęście, miał dziś tak mało lekcji, że nie odczuł w ogóle tłoku szkoły. Bał się jednak jutrzejszego dnia.
***
Spojrzał na siebie w lustrze, oglądając każdą część jego ciała, które było pokryte dopasowanym, czarnym garniturem, który zaprojektowała dla niego pani Clarion. Był doskonale dopasowany, koszula podkreślała jego mięśnie, nad którymi ciężko pracował od dłuższego czasu. Spodobało mu się. Na żelował włosy, spojrzał ostatni raz na swoje odbicie i wyszedł z pokoju, staranie domykając drzwi. Zeszedł na parter, gdzie czekali jego rodzice. Jego matka poprawiała krawat pana Greya, który równie dobrze się prezentował co syn. Kobieta obróciła się z wdziękiem stronę swojego jedynego dziecka, który miał się dzisiaj zaręczyć. Była tym faktem zachwycona. Wiedziała, że będzie płakać, więc zaopatrzyła się w chusteczki higieniczne oraz kosmetyki, aby poprawić makijaż. Spojrzała na chłopaka, próbując powstrzymać łzy, które napłynęły do oczu. Podeszła i poprawiła jego marynarkę oraz kołnierzyk, z którym zawsze miał problemy. Wyciągnęła z torebki małe pudełeczko i podała mu do ręki.
-Ten pierścionek był twojej babci, pomyślałam, że nadaje się na twoje zaręczyny.
Jacob otworzył ostrożnie pudełko. Pierścionek, który tam się znajdował był piękny. Miał zielone kamienie, które migotały. Pasował idealnie do jego wybranki. Schował go do kieszeni i podziękował rodzicom za prezent.
***
Po całej sali krzątali się ludzie, w najdroższych strojach, od najlepszych projektantów. Cała sala była ozdobiona złotem i beżem. Królewskie kolory. W koncie stała orkiestra, która grywała same wolne melodie. Koło nich tańczyły pary, kobiety próbowały jak najlepiej pokazać swoje sukienki, kręcąc się co chwila. Nicole dziwiło, że jeszcze nie zakręciło im się w głowach i nie zemdlały. Trzymała kieliszek z szampanem i oglądała jak tańczą najróżniejsze tańce. Oglądała to ze znudzeniem, ale przybrała doskonałą maskę. Każdy widział ją uśmiechniętą, która z zaciekawieniem spogląda na pary. Ktoś powinien dać jej nagrodę, za tak dobrą robotę. Każdy także widział w niej piękną dziewczynę, która równie pięknie sie prezentowała. Jej matka przystroiła ją w
sukienkę, która otulała jej ciało. Nie mogła powiedzieć, że jej matka była słabą projektantką, bo była niesamowita. Każdy ciuch w jej szafie był z jej kolekcji. Uwielbiała jako mała dziewczynka chodzić na jej pokazy, bo czuła się w tedy dorosła. Kochała ubierać ciuchy jej matki. Tą kreację także by pokochała gdyby nie uroczystość gdzie miała ją założyć. W tym właśnie dniu miała stracić całkowitą wolność. Miała zostać zaręczona z Jacobem, nic nie mogła zrobić. Musiała się zgodzić. Wiedziała, że gdy tylko skończy szkołę, matka przygotuje im ślub, który nikt na długo nie zapomni. Jęknęła cicho nie zadowolona z jej przyszłości. Pragnęła skończyć spokojnie studia, wybawić się tam, żeby była z nią Caroline, nie Anna, Patrycja czy Claudia. Tylko jej najlepsza przyjaciółka, której oczywiście nie mogła zaprosić. Chciała potem znaleźć dobrą pracę, która będzie ją
uszczęśliwiać. Małe mieszkanko gdzie będzie mogła odpocząć spokojnie po ciężkim dniu w pracy, gdzie mogłaby się zaszyć z najlepszą lekturą, gdzie mogłaby zaprosić swoją przyjaciółkę, bez kłócenia się z rodzicami. To byłoby idealnie życie. Nic nie dzieje się jednak tak jak tego pragniemy. Choć Nicola nienawidziła swojego życia, to dziękowała Bogu w duchu, że trafił jej się Jacob, a nie nadęty dupek. Uśmiechnęła się pod nosem, tym razem szczerze, ze swoich myśli. Przecież kilka dni temu uważała go za idiotę, który rujnuje jej marzenia, a teraz dziękowała, że miała go. Co za ironia... Poczuła jak jakaś znajoma dłoń łapie jej rękę i splata palce. Spojrzała w górę i zauważyła Greya, który wygląda na dojrzałego mężczyznę w tym stroju. Jego twarz wyrażała dumę i pewność siebie. Wiedziała jednak, że także on się boi. Spojrzał na nią swoimi czekoladowymi oczami, które tak uwielbiała. Czuła jakby spoglądał w głąb jej duszy, sprawdzając jak się czuje, zamiast zapytać. Uśmiechnął się do niej, dodając jej otuchy.
-Gotowa?-zapytał praktycznie szepcząc.
Kiwnęła jedynie potwierdzająco głową. Poczuła jak jego dłoń ściska jej palce, dzięki czemu robi się jej gorąco, a potem niespodziewanie puszcza i odchodzi. Idzie w stronę orkiestry. Zrobiła kilka małych kroczków do przodu, spoglądając na scenę. Nie była jedyna, każdy oglądał jak chłopak bierze mikrofon. Widać, że w tłumie wyszukuje znajomą twarz, która jak zawsze wyglądała zniewalająco. Spojrzał na swoich rodziców, którzy trzymali kciuki, wraz z państwem Clarion. Co może się stać? Jedynie Nicola może odmówić. Jednak było wiadomo, że nie zrobi tego. Taki był ich los. Chrząknął. Raz kozie śmierć.
-Przepraszam, za przeszkodzenie, ale mam bardzo ważną wiadomość...
______________________________________________________________________________
nowy rozdział, myślę, że spodoba się wam, bo ciężko i długo pracowałam nad nim.
Proszę skomentujcie, napiszcie cokolwiek. To mi cholernie pomaga : )