poniedziałek, 5 stycznia 2015

Prolog



Przeszłam przez ulicę cała w nerwach. Kręciłam się po ulicach miasta, nie wiedząc gdzie idę, co mam zrobić i co ja w ogóle tu robię. Moje myśli kłębiły się w stronę najgorszych scenariuszy. Wariowałam. Miałam ochotę stanąć na środku drogi i wykrzyczeć co siedzi mi na duszy, ale ja nie wiedziałam co miałabym wykrzyczeć, co powiedzieć światu. Ściemniało się, a ja nadal szłam oglądając okolicę, choć widziałam ją już nie raz. Zeszłam po schodach w dół, w stronę parku. Wzdychałam ciężko przy każdym stopniu.
Byłam zmęczona.
Szumiało mi w uszach.
Kręciło mi się w głowie.
Huczało mi w głowie, słyszałam znajome głosy, krzyczące na mnie, pouczające.
Przeszłam park rozglądając się czy ktoś nie przygląda mi się. Za pewne wyglądałam jak jakaś zaginiona, uciekinierka w wariatkowa. Kopnęłam kamień leżący przede mną i bawiłam się nim. Co ja robię?
Stanęłam nagle i spojrzałam na dom przed sobą. Mały, jednorodzinny domek, z pomarszczoną farbą. Paliło się jedne światło, na górze, w znajomym pokoju. Podeszłam pod gadek i ostrożnie weszłam po schodkach, czułam jak uginają się pod moim ciężarem i skrzypią, atakując moje uszy. Spojrzałam na drzwi, które również nie wyglądały najlepiej. Tutaj spędziłam swoje całe dzieciństwo, bawiąc się na tym właśnie gangu. Oblizałam językiem wargi, które nie przyjemnie zaschły. Zapukałam delikatnie. Usłyszałam mnóstwo przekleństw. Drzwi otworzyła mi osoba, którą teraz potrzebowałam.
-Kto do cholery zakłócił mi mój spokój?
Spojrzała na mnie. Rzuciłam się na nią, wzdychając jej perfumy. Zamknęłam oczy kiedy objęła mnie rękoma. Próbowałam się nie popłakać, zacisnęłam powieki, nie pozwalając łzą wylecieć. Nie chciałam zrobić z siebie histeryczki. Jeśli to co myślę, nie jest prawdą, tylko moją chorą wyobraźnią, to wyjdę na idiotkę. Wolałam poczekać jeszcze chwilę.
-Co się stało?-zapytała przestraszona.
Wyminęłam ją i weszłam do mieszkania. Otuliło mnie przyjemnie ciepło, zwłaszcza, że na mieście nie było ciepło, a ja chodziłam w krótkim rękawku. Potarłam ramiona dłońmi. Rozejrzałam się po pomieszczeniach, nie widziałam jej mamy, która zazwyczaj w weekendy siedziała na kanapie i oglądała seriale, z których zawsze miałyśmy z Caroline radochę i śmiałyśmy się z kiepskiej gry aktorskiej. Mówiłyśmy sobie, że kiedyś pokażemy tym beztalenciom, co to gra aktorska.
-Jest tylko mój brat-powiedziała.
On za pewne spał, więc mogłam spokojnie tutaj sprawdzić moje obawy. Nie chciałam robić tego u siebie w domu. Rodzice by chyba rozerwali mnie na strzępy, zwłaszcza, że ja nic praktycznie nie pamiętałam.
Poprosiłam ją, żebyśmy udały się do jej pokoju. Weszłyśmy po wąskich schodach na pierwsze piętro, a potem do jej pokoju. Jak zawsze komputer na biurku był włączony na jakiejś stronie z nieznanym mi chłopakiem. Łóżko było nie po ścielone, bo uważała to za marnowanie czasu, w końcu wieczorem i tak rozwali wszystko. Na podłodze walały się bluzki, spodnie, gdzieniegdzie zobaczyłam buta, bez swojej pary. Jednym słowem robiła tutaj burdel.
Przyjaciółka spojrzała na mnie przestraszona moim zachowaniem i za pewne wyglądem. Mogłam przysiąść, że wyglądałam blado, resztki makijażu znalazły się nawet na mojej szyi, łzy wyschły zostawiając czarne plamy na moich policzkach, przez tusz. Oczy były nie wyraźne i zaczerwienione od płaczu. Ubrania był pobrudzone błotem, a spodnie porozdzierane w niektórych miejscach. Nie była to ta sama Nicola, którą byłam codziennie, zawsze schludnie ubrana, z dokładnym, idealnym makijażem i doskonale ułożone włosy, które teraz robiły co chciały.
-Chcesz się doprowadzić do porządku? Dam ci swoje ciuchy-zaproponowała mierząc mnie.
Kiwnęłam jedynie głową, nie byłam wstanie wydusić z siebie słowa. Gula w gardle nadal była i chyba nie miała zamiaru zostawić mnie w spokoju.
Caroline zaprowadziła mnie do łazienki, która znajdowała się na przeciwko schodów, oddzielała pokoje rodzeństwa. Spojrzałam na siebie w lustrze. Miałam rację. Wszystko się zgadzało. Wyglądałam jak bezdomna, albo jeszcze gorzej. Moi rodzice nie byliby zachwyceni moim wyglądem.
Dziewczyna przyniosła mi swoje ciuchy, jakieś szare dresy i męską koszulkę. Odkręciła wodę w wannie i sprawdziła jej temperaturę ręką. Nalała jakiegoś płynu. Podeszła do mnie i spojrzała na mnie z bólem. Odebrała ode mnie torebkę, którą trzymałam kurczowo. Pokazała mi gdzie mam ręcznik i kazała zawołać, jeśli coś by się działo. Wyszła zamykając drzwi i zostawiając mnie znowu samą. Potarłam ramiona dłońmi czując zimno, które mnie owiało. Ściągnęłam bluzkę, a potem spodnie oglądając je. Zdjęłam z ciała bieliznę i weszłam do wanny. Dostałam gęsiej skóry od ciepła wody. Poczułam zapach płynu, truskawkowy. Oparłam głowę o ścianę i spojrzałam w bok. Lustro załapało jeszcze moją twarz. Odwróciłam szybko wzrok bojąc się patrząc na nieznaną mi dziewczynę, która wcale nie wyglądała na mój wiek. Moja twarz wyrażała strach 5 latki, która dowiedziała się o okrutnych wiadomościach.
Przemyłam rękoma twarz pozbywając się resztek makijażu. Umyłam włosy, w których znalazły się listki jakiejś rośliny. Przemyłam ciało z brudu. Siedziałam chwilę rozmyślając czy dobrze postępuję.
Oczywiście, że tak. Caroline jest jedyną osobą, której mogę ufać i która mnie nie zawiedzie.
Wyszłam z wanny chwiejąc się. Sięgnęłam po ręcznik i wytarłam się nim starannie, każdy detal skóry. Nie spieszyło mi się. Chciałam jak najdłużej zatrzymać tą chwilę, żebym nie musiała stanąć przed najgorszym. Spojrzałam na wodę, która zmieniła swój rzeczywisty kolor. Była czarna.
Ubrałam czystą bieliznę, którą Caroline musiała wyciągnąć z mojej torebki. Potem założyłam na ciało dresy i dużą bluzkę. Lubiłyśmy obie w nich chodzić, dawały tyle wolnej przestrzenni, nawet plamy na nich lepiej wyglądały. Wysuszyłam włosy suszarką. Pamiętałam, dzięki bogu gdzie co jest. W końcu tutaj trwały najlepsze chwile mojego dzieciństwa, nic się nie zmieniło. Wszystko było na swoim miejscu. Wanna od lat była ta sama, umywalka również, nawet lustro, w którym z Caroline jako małe dziewczynki malowałyśmy się, kosmetykami jej mamy. Wyglądałyśmy jak clauny. Nie miałyśmy do tego drygu.
Związałam włosy gumką, która leżała przy zlewie i spojrzałam ostatni raz w lustro. Wyglądałam lepiej, czyściej. Jednak oczy zostały takie same. Zaczerwienione i zapuchnięte. Westchnęłam. Złapałam za klamkę od drzwi i otworzyłam je. Przeszłam metr i znalazłam się przed pokojem przyjaciółki. Weszłam do niego czując się jak wróg.
Siedziała na łóżku patrząc na pudełko, które trzymała w rękach.
Moje pudełko.
Pewnie znalazła w torebce. Zamknęłam cicho drzwi. Spojrzała na mnie ze zdziwieniem wymalowanym na jej twarzy. Pokazała mi pudełko.
-Co to do cholery jest Nik?-zapytała.
-Test ciążowy-mruknęłam pod nosem nie poznając swojego głosu, był jakiś obcy.
-Wiem co to jest. Po co ci to?
Nie odpowiedziałam.
-Czy ty...?-zawahała się.
-Nie wiem, wolę się upewnić.
-Więc dlatego wyglądałaś tak..-pokazała na moje ciało.
-Załamałam się Caroline, mam prawo racja?-zapytałam ze złością.
Wstała i stanęła na przeciwko mnie i spojrzała na mnie przestraszona. Była zawiedziona jej zachowaniem.
-Widocznie się pomyliłam, nie powinnam tu przychodzić. Oddaj mi pudełko-wymamrotałam.
Byłam zła, wściekła. A ona stała i się na mnie patrzyła jakbym była ofiarą losu.
-Dobrze postąpiłaś. Porozmawiajmy o tym-zachowywała się tak dorośle.
Usiadłyśmy na łóżku spoglądając się w dal. Caroline przewracała w dłoniach pudełko, które pokaże mi prawdę. Od niego zależy na czym stoję.
Oby to był tylko sen.


___________________________________________
Witam!
Zadowoleni z drugiej części? Mam nadzieję, że prolog już was zaciekawił.
Liczę na komentarz, które będą zależały od czasu dodania rozdziału.
Piszę to dla siebie, ale również dla was, więc uszanujcie moją pracę i dajcie także coś od siebie.:)

7 komentarzy: