wtorek, 25 listopada 2014

Rozdział VII


Wstałam z łóżka, ale zrobiłam to zbyt gwałtownie i zakręciło mi się w głowie. Wyłączyłam budzik i podeszłam do łazienki, gdzie wzięłam zimny prysznic, weszłam do pokoju w ręczniku i szukałam ciuchów w szafie. Jeszcze kilka dni i miała być matura, sprawdzian, który pokaże nie tylko moje umiejętności, jakie zdobyłam przez cały okres uczenia się, ale także zagwarantuje mi studia. Jeśli pójdzie mi naprawdę dobrze, to nawet dostanę się do mojego wymarzonej uczelni w Chicago, gdzie planowałam pójść od ponad dwóch lat, razem z Caroline. Wyciągnęłam jakieś zwykłe jeansy i koszulę, która miała wstawki, ze skóry. Ubrałam się, ogarniając w biegu pokój i przy okazji swoje włosy, które wyglądały dziś okropnie. Widocznie koszmary nie weszły mi jeszcze w krew. Od dłuższego czasu miewałam koszmary, nie które były stworzone pod moje obawy. Nie które jednak, jakby w ogóle nie przypominały złego snu. Siedzę spokojnie na polanie, w środku lasu, jestem szczęśliwa. Czuję powiew wiatru, czuję zapach dorastających kwiatów, a potem zawsze słyszę swoje imię. A potem widzę jego. Mężczyznę, który podchodzi do początku polany, jakby bojąc się wyjść z ukrycia, nigdy nie zobaczyłam jego twarzy, jedynie oczy, o czekoladowej barwie. Wyciągał do mnie dłoń zapraszając do siebie, ale ja zawsze bałam się jej złapać, czując się bezpieczna na polanie, gdzie wszystko żyje. Pamiętam jak marszczy charakterystycznie brwi, jakby moja decyzja nie podobała się mu. Potem zazwyczaj budzi mnie budzik, albo krzyk mojej matki, która jest rano podenerwowana. Tym razem zrobił to mój budzi, dzięki czemu mogłam spokojnie przygotować się na kolejny dzień w szkole. Weszłam pod prysznic przygotowując się na zderzenie z zimną wodą, która przywróciła mnie do rzeczywistości, zapomniałam o chłopaku ze snu, przypomniałam sobie o dzisiejszym sprawdzianie z chemii. Westchnęłam zrezygnowana. Wyszłam spod płynącej wody na miękki dywan, opatuliłam się puchatym ręcznikiem, który delikatnie drażnił moją nagą skórę. Wróciłam do pokoju i zaczęłam grzebać w szafce z bielizną, przewróciłam chyba każdy komplet, żaden mi nie pasował. W końcu wzięłam jakiś kremowy z koronką. Ubrałam wcześniej przygotowane ciuchy. Spojrzałam na siebie w lustrze, nałożyłam trochę pudru na twarz, zakrywając moje sińce pod oczami, przejechałam kredką i tuszem, rozczesałam włosy, zostawiłam je w nieładzie, tylko przerzuciłam je na prawy bok. Wzięłam torebkę z potrzebnymi książkami i zeszłam po schodach na dół. Zastałam mojego ojca czytającego gazetę przy blacie w kuchni i moją mamę, która krzątała się obok niego. Pocałowałam tatę w policzek, a z mamą jedynie zmierzyłyśmy się z wzrokiem, ostatnie czułości, które mi zaoferowała gdzieś wyparowały. Odebrałam od niej kanapki na dzisiejszy lunch, wzięłam jeszcze sałatkę, która przygotowałam wczoraj i wyszłam na zewnątrz żegnając się z nimi. Przed moim domem jak zawsze czekał Jacob, który opierał się o samochód. Nie rozmawiałam z nim od ostatniej kłótni, jeśli można ją tak nazwać. Otworzył mi drzwi bez słowa, a kiedy wsiadłam i zapięłam pasy zamknął je i okrążając samochód usiadł na fotel kierowcy, odpalił samochód, który wydał przyjemne drżenie.
Na szkolnym parkingu już tłoczyli się uczniowie. Wjeżdżając samochodem wszyscy zwrócili wzrok w naszą stronę. Westchnęłam. Miałam tego już dość. Dość czucia na sobie wzroku tylu ludzi. Kiedy tylko Jacob zaparkował na jego ulubionym miejscu wyszłam z samochodu i ruszyłam w stronę szkoły ignorując zdziwione spojrzenia. Podeszłam szybkim krokiem do szafki. Walnęłam nieświadomie w nią czołem. Muszę jakoś wytrzymać ten dzień.

***

Przez cały dzień unikałam Jacoba, praktycznie każdego unikałam, nie miałam humoru na udawanie, że obchodzą mnie ich problemy, nie miałam humoru nawet na nich patrzeć. Pchnęłam drzwi wyjściowe, poczułam zimny powiew na twarzy, moje włosy rozwiały się na każdą możliwą stronę. Przymrużyłam oczy i ruszyłam w stronę przystanka autobusowego. Nie miałam ochoty na cokolwiek. Przyjrzałam się rozkładowi jazdy sprawdzając godzinę na telefonie. Usiadłam na zimnej ławce, skuliłam się, aby było mi cieplej. Przejrzałam wiadomości w telefonie. Dostałam kilka od dziewczyn z szkoły, które od razu usunęłam, dwa były od Caroline, na które odpisałam szybko i ostatnia od Jacoba, która zignorowałam. Przyjrzałam się ulicy, co chwilę przejeżdżał jakiś samochód, po drugiej ulicy szły jakieś dzieci, które śmiały się głośno, a za nimi szli prawdopodobnie ich opiekunowie, którzy byli zainteresowani swoją rozmową. Spojrzałam na boki, kilka osób przystanęło obok mnie i robiło to co ja. Czekali. Kiedy autobus przyjechał wszyscy odzyskując swoje zainteresowanie wsiedli jak najszybciej, żeby zając miejsce siedzące. Stanęłam przy drzwiach, trzymając się poręczy. Miałam idealny widok na zewnątrz. Wysiadłam przystanek dalej od mojego domu i przeszłam się. Otworzyłam drzwi swoimi kluczami, które zawsze trzymałam w torebce, w małej kieszonce. Weszłam do środka upajając się ciepłem. Zdjęłam kurtkę i powiesiłam ją w korytarzu. Obejrzałam się po domu, sprawdzając czy na pewno jestem sama. Kiedy nikogo nie spotkałam weszłam po schodach do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko, w powietrzu zdejmując buty. Przytuliłam się do poduszki wdychając jej zapach. Poczułam znajome wibracje w tylnej kieszeni spodni. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu.
Nie odebrane połączenie od Jacoba.
Wyłączyłam telefon i ponownie ułożyłam się wygodnie na materacu. Przykryłam się kocem, który nie dawno kupiłam. Kochałam okrywać ciało nim. Był taki mięciutki, przyjemny w dotyku oraz szybko ocieplał. Okryłam się nim aż pod szyję, zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w bicie swojego serca.

***

Obudził mnie krzyk mamy, która wołała moje imię. Nie chciało mi się ruszać, a wiedziałam, że i tak wejdzie do pokoju, sprawdzając moją obecność. Zamknęłam ponownie oczy, nie zawracając sobie głowy godziną. Prawie wróciłam do snu, z którego mnie obudziła, ale usłyszałam znajome skrzypnięcie drzwi. Byłam tak leniwa, że nawet nie otworzyłam powiek. Jedynie leżałam dalej w bez ruchu, przytulając się do fioletowego koca.
-Jestem w domu-mruknęłam.
Byłam pewna, że weszła tutaj mama, za nic bym nie uwierzyła, że jest tutaj...
-Cześć-powiedział Jacob.
Otworzyłam szybko oczy spoglądając na niego zdziwiona. Obczaiłam go od góry do dołu, wyglądał jak rano, nic się nie zmieniło. Usiadł na krańcu mojego łóżka. Nie odezwałam się, nie powiedziałam nic. Poczułam wielką gulę w gardle. Sama nie wiem co się ze mną działo, może to, że miał takie same oczy jak mężczyzna z mojego snu. Zmrużyłam oczy zdenerwowana. Pierwszy raz był w moim pokoju, zawsze starałam się, żeby nie postawił tutaj nogi, a jednak. Nadszedł magiczny dzień, pojawił się w jedynym miejscu gdzie mogłam być sobą, gdzie nie udawałam, gdzie mogłam się schować przed rozkazami mamy i jej krzykiem, przed nim.
-Posłuchaj...-zaczął.
Spojrzałam na niego uważnie. Spuścił wzrok na podłogę.
-Przepraszam cię za to wczorajsze wydarzenie. Podniosło mnie.
Rozejrzał się po pokoju, przeglądając każdy kąt. Zaczął od biurka, które zawsze było perfekcyjnie czyste, i skończył na moim raju, czyli łóżku. Spojrzał na mnie wyczekująco. Jakby czekał na jakikolwiek ruch z mojej strony. Ale ja nie potrafiłam nic zrobić. Podrapał się po karku i wstał.
-Nie powinienem tutaj przychodzić, sorry.
Podszedł do drzwi i otworzył je szeroko. Podniosłam się i usiadłam po turecku.
-Poczekaj-szepnęłam.
Stanął gwałtownie, zamknął drzwi i obrócił się w moją stronę.
-Nie możesz nikomu powiedzieć o Caroline, okej?-zapytałam cicho.
-Dlaczego?
-Po prostu, obiecaj.
-Dopóki mi nie powiesz, to nic nie obiecuję.
Wzdrygnęłam się. Moje ciało zalała fala zimna.
-To moja przyjaciółka, jest dla mnie wszystkim, od zawsze. Mama zabroniła mi się z nią widywać. Ukrywamy się. Proszę obiecaj, to dla mnie cholernie ważne.
Złapałam jego dłoń patrząc w jego oczy. Byłam zbyt depresyjna, ale jeżeli nasz sekret wyszedł by na zewnątrz, to... źle by się skończyło. Odwzajemnił mój ruch.
-Obiecuję-uśmiechnął się.
Usłyszeliśmy pukanie do drzwi, a potem pojawiła się w nich moja mama, która uśmiechała się od ucha do ucha. Spojrzała na nas, trzymaliśmy się za dłonie, zobaczyłam iskierki radości w jej oczach, które były zawsze mocno podkreślone kredką. Puściłam jego dłoń i schowałam ją w kocu.
-Jacob chciałbyś zostać na kolacji?-zapytała pełna nadziei.
-Z miło chęcią pani Clarion.
Uśmiechnął się do niej szeroko. Mama zamknęła drzwi i poszła na dół.
-Nie masz nic przeciwko?
Zaprzeczyłam. Zresztą obiecał nic nie mówić. Wszystko było w porządku. Przebrałam się w łazience w jakieś czyste ciuchy, bo w tamtych czułam się brudno, zostawiając chłopaka na moim łóżku. Rozczesałam włosy i zebrałam je w warkocza na bok. Poprawiłam makijaż. Zeszliśmy na dół, po tym jak tata zawołał nas na kolację. Usiedliśmy przy wielkim stole w jadalni. Wszyscy rozmawiali, a ja siedziałam grzecznie na swoim krześle grzebiąc w sałatce. Nie miałam jakoś specjalnego apetytu, a rozmowa o sprawach związanych z przyszłością i biznesie ojca zniesmaczyły mnie jeszcze bardziej. W końcu po pewnym czasie pożegnałam Jacoba, odprowadzając go do samochodu. Mogłam przysiąść, że mama obserwowała nas. Przytuliłam go na pożegnanie, ale on jeszcze pocałował mnie w czoło.
-Obiecuję-szepnął kiedy jeszcze trzymał mnie w ramionach.
Weszłam na ganek obserwując jak jego auto znika w ciemnościach. Od razu ruszyłam do swojego pokoju i tam zostałam do końca dnia. Wróciłam do swojego łóżka i otuliłam się ponownie kocem, ale towarzyszyła mi przy tym Caroline, z którą rozmawiałam przez telefon.
-Jesteśmy bezpieczne-mruknęłam do słuchawki.

___________________________________________________________

witam was serdecznie i zapraszam na nowy rozdział.
zapraszam także do zapisywania się do zakładki 
oraz jeśli jesteś nowym czytelnikiem do zakładki

6 komentarzy:

  1. Cudny rozdział <3
    Jest taki spokojny, czyta się go z uśmiechem na ustach i przyjemnie. :)
    Słodkie to było kiedy trzymając ją jeszcze w ramionach powtórzył 'obiecuje'
    Już nie mogę się doczekać kolejnego :)
    Kocham <3
    @Sandra1DHZLLN

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję:) cieszę się, że spodobał ci się ten rozdział.
      do następnego kochana ;*

      Usuń
  2. Świetny ^^
    Zapraszam do mnie http://the-sun-must-set-to-rise.blogspot.com/ :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział po prostu cudowny ;** Już nie mogę doczekać się kolejnego <3

    OdpowiedzUsuń