czwartek, 23 października 2014

Rozdział VI

-Nicola Clarion-

Weszłam do starego budynku po raz kolejny dzisiejszego dnia. Spojrzałam ukradkiem po uczniach, którzy oglądali się za mną. Nikt nie wiedział o naszych zaręczynach, na szczęście. Jakob zachowywał się normalnie, jak zawsze, popisywał się na każdym kroku, ale jego zazdrość wzmocniła się o kilka poziomów w górę, co było koszmarnie denerwujące. Zwracałam mu uwagę ale on nic z tego sobie nie zrobił, próbował być cały czas przy moim boku.  Teraz jednak byłam sama, nawet dziewczyny mnie dziś opuściły, więc mogłam spokojnie podejść do szafki, bez żadnych problemów. Uśmiechałam się delikatnie, co zwróciło uwagę chłopaków, zwłaszcza pierwszakow. Ominęłam ich bez słowa. Nie chciałam żeby mieli problemy od Jacoba. Nawet w domu nie miałam chwili wytchnienia. Mama deptała mi po piętach całe dnie, jedynie dawała mi spokój gdy odrabiałam lekcje lub uczyłam się na ważny sprawdzian. Cały czas zabierała mnie na zakupy, albo prosiła o pomoc przy projektach, które wymyśliła na nową kolekcję, brała nawet już pierwsze przymiarki do sukni ślubnej choć obiecała mi ślub dopiero po skończeniu szkoły. Mój ojciec całkowicie olał całą tą zabawę w szczęśliwą rodzinę, praktycznie nie było go w domu.  Jedynie wspólne weekendy spędziliśmy w rodzinnym gronie ale razem z Greyami. Nie miałam czasu nawet na spotkanie z Caroline, jedynie pisałyśmy wiadomości kiedy kłamałam że się uczę. I choć matura zbliżała się wielkimi krokami to nie przyjęłam wielkiej miary do tego, ostatnie tygodnie minęły mi szybko, nie miałam czasu na przemyślenie gdzie wyślę listy o przyjęcie mnie na studia. Podeszłam do swojej szafki. Już nie długo miały być wakacje, na które miałyśmy się razem z Caroline udać, ale oczywiście plany się zmieniły, mam spędzić ten wolny czas przy boku Jacoba i szkolnej elity. Mają zamiar jechać w góry, podobno chłopacy wynajęli domek. Dla nich to było nic, mieli mnóstwo kasy, te kilka tysięcy nie miało dla nich żadnego znaczenia. Natomiast dla Caroline tak. Pochodziła z ubogiej rodzinny, jej mama zapracowywała się, a ona sama także dorabiała na kieszonkowe dla niej i jej brata. Usiedliśmy na lunchu przy wspólnym stoliku, rozmawiali o wyjeździe, dziewczyny piszczały co chwilę na wiadomość o zakupach i nowych ciuchach zimowych, chłopacy natomiast ekscytowali wolnymi dniami, gdzie mogą się napić i pójść na narty. Ja jedyna nie wciągnęłam się w żadną rozmowę, Jacob obejmował mnie w pasie co chwila spoglądając na mnie, na początku z nudów grzebałam w sałatce z owocami morza, a potem czytałam wiadomości od Caroline z dzisiejszego dnia. Postanowiłam jej odpisać dyskretnie.

Od Caroline:
Bogacze i my? Kiepski pomysł. Zresztą wiesz, że nie mam tyle pieniędzy na ich luksusy.

Do Caroline:
Mama ma dać mi kartę z dużą sumą pieniędzy, postawię ci. :) Musisz jechać, nie wytrzymam z nimi...

Od Caroline:
A TWÓJ Jacob?

Mogłam sobie wyobrazić jak w charakterystyczny sposób podnosi brwi. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Chłopak zauważył zmianę mojej mimiki i zaciekawił się. Zabrał mi telefon. Próbowałam mu go zabrać ale odczytał ostatnią wiadomość i zaśmiał się.
-Jestem twoim Jacobem?-szepnął mi w ucho.
-Oddaj mi telefon-mruknęłam zdenerwowana.
Nie może się dowiedzieć o Caroline, nie ufałam mu wystarczająco. Moja matka wpadła by w szał gdyby się dowiedziała o niej, że odnowiliśmy kontakty. Jednak chłopak posłusznie oddał mi rzecz. Schowałam szybko telefon do kieszeni i wyszłam ze stołówki. Zapewne wszyscy popatrzyli na mnie jak na idiotkę, zrobiłam to zbyt porywczo, ale kiedy pomyślałam co by się stało jakby Caroline nie byłaby moją przyjaciółką to mam ochotę się rozpłakać. Ona jedyna mnie wspierała gdy matka wyżywała się na mnie, bo nie chciałam się spotkać z Jacobem. Zeszłam po schodach na sam dół budynku. Praktycznie przebiegłam korytarz. Wyszłam szybko na zewnątrz, napisałam wiadomość na telefonie i ruszyłam w stronę parku.

***

Rzuciłam się na Caroline. Tak cholernie się za nią stęskniłam. Usiadłyśmy na naszej ulubionej ławce w parku, oddalonej trochę od placu zabaw, zazwyczaj ludzie tędy nie przechodzili, szli zazwyczaj skrótami, więc praktycznie byłyśmy same. Spoglądałam co chwila w stronę placu zabaw gdzie pojedyncze dzieci się bawiły na wielkiej wieżyce. Caroline nadawała cały czas, co robiła od naszego ostatniego spotkania. Próbowała mówić, mówić i mówić. Jej potokom słów nie było końca. Zwłaszcza gdy mówiła o sobie. Nie była egoistką, zapatrzoną w siebie sukę, bywała czasami tak łagodna, że w ogóle nie przypominała codziennej siebie, czyli dziewczynę, która nie przejmuje się niczym, ma wyjebane, radzi sobie ze wszystkim, taką siebie stworzyła i potrafiła nawet w najgorszej sytuacji życiowej dalej być sukowatą sobą. Ale kochałam ją za to. Za te jej gówniane teksty, które były czasami za bardzo wulgalne, ale to właśnie opisywało jej stan. Zaakceptowałam to. Tak samo jak ona moje humorki i to, że nadal boję się postawić rodzicom dostatecznie. Nie wiem czemu. To siedziało gdzieś w środku mnie, głęboko i za nic nie mogłam tego z siebie wyciągnąć. Być może właśnie dlatego zgodziłam się na zaręczyny Jacoba. Spojrzałam na przyjaciółkę, wyglądała zawsze tak samo, mocne kreski na powiekach, długie, ciemne rzęsy i czerwona szminka. Zazwyczaj związywała włosy w warkocz na jedną stronę, albo spinała grzywkę, dziś jednak były one rozpuszczone i co dziwne, naturalnie polokowane. Od zawsze widywałam ją w wyprostowanych włosach, miała na to obsesję. Rok temu kupiłam jej na urodziny bardzo dobrą prostownicę i preperaty na włosy. Była szczęśliwa, ale także wkurzona, że wydałam dużo pieniędzy na nią. Nie lubiła gdy kupowałam jej coś drogiego, albo stawiała coś. Lubiła być samodzielna. Sama zarabiała na swoje potrzeby, podziwiałam w niej ten hard pracy. Sama chciałam iść kiedyś do pracy, jak ona, ale rodzice wyśmiali mój pomysł, zwłaszcza moja matka, która stwierdziła, że mamy wystarczająco pieniędzy, żebym nie pracowała pod ich dachem, tylko przyłożyła się nauki i poszła na najlepsze studia, żeby mieli się czym chwalić przed osobami, tak bogatymi, jak oni. Zwróciłam uwagę na jej strój, miała swoje nowe botki, które zakupiła tydzień temu, ubrała swoje sprane niebieskie jeansy, które miały charakterystyczne dziury przy kolanach, wsadziła w nie jakąś ciemną bluzkę i skórę, która kochała, mogłaby się za nią zabić. Uśmiechnęłam się. Tak dawno jej nie widziałam. Wchłaniałam każdą nową wiadomość, które wypowiedziały jej usta. Lubiłam wsłuchiwać się w nią. Wtedy życie wydaje mi się takie niezwykłe, doskonałe i proste, bo mam ją przy sobie. Liczymy się wtedy tylko my. Nikt inny. Zazwyczaj wyłączałam wtedy telefon, żeby rodzice nie wydzwaniali do mnie z niepotrzebnymi rzeczami. Nie miałam zamiary zostawiać jej i lecieć do domu, bo mama miała taki kaprys. Starałam się ignorować jej wrzaski kiedy wracałam późno do domu i nie mówiłam jej co robiłam. Robiła się wtedy cała czerwona na twarzy i co chwila tupała nogą, jak dziecko. Zazwyczaj po prostu ignorowałam jej gderanie i szłam do góry, do swojego pokoju. Zapatrzyłam się w dal, pomiędzy drzewami, wyłączyłam się. Zapomniałam, że obok mnie jest Carolina, że mówi do mnie na pewno coś ważnego. Dopiero gdy dotknęła mnie delikatnie w ramię i spojrzała na mnie krzywo obudziłam się.
-Słyszałaś co mówiłam? -zapytała.
-Przepraszam wyłączyłam się na chwilę-mruknęłam przepraszająco.
Westchnęła i spojrzała na mnie spod rzęs.
-Słyszałaś chociaż o Lucasie?
-Lucasie? Kto to jest?-zapytałam zaciekawiona.
-To ten nowy. Mówiłam ci przed chwilą.
-Powtórz-zaśmiałam się cicho.
Uśmiechnęła się cwaniacko, ale potem spojrzała daleko za mną i zmarszczyła czoło. Obróciłam się do tyłu. W naszą stronę szedł Jacob, który rozglądał się po bokach. Cholera. Obróciłam się natychmiast twarzą do przyjaciółki.
-Nie patrz tam-skarciłam ją.
-Na żywo jest jeszcze ładniejszy-zaśmiała się.
Mogłam przysiąść, że było ją słychać w całym parku, na pewno chłopak ją zauważył a tym bardziej mnie. Usłyszałam kroki za sobą, a potem ktoś mnie szturchnął. Zagryzłam wargę. Carolina puściła mi oczko uśmiechając się. Dałam jej znak, żeby się zamknęła. Obróciłam się delikatnie. Jacob stał i wpatrywał się we mnie wyczekująco. Jego twarz nie ukazywała żadnych emocji. Wstałam z ławki, zakrywając dziewczynę.
-Uciekłaś z lekcji, nie źle-mruknął.
-Nie twoja sprawa.
-Wiesz, że ona spieprzyła z lekcji przez ciebie?-zapytał.
Dopiero po chwili zrozumiałam, że to pytanie było do Caroline. Ona jedynie wstała poprawiając swoją skórę. Była niziutka, ale wyglądała na wyższą nawet ode mnie. Spojrzała na niego obojętnie.
-A ty to?-zapytała.
-Jacob Grey, jestem jej chłopakiem. A ty biedaku?
Zobaczyłam jak moja przyjaciółka się spina po jego wypowiedzi. Dotknęło jej to.
-Nie powinno cie to obchodzić sukinsynie!
Już ustawiała się do pozycji aby zadać mu cios, ale stanęłam między nimi. Spojrzałam na nią karcąco. Ona jedynie rzuciła mi spojrzenie typu :"Sama słyszałaś". Pokręciłam głową. Popchnęłam chłopaka do tyłu, oddaliliśmy się od naszej ławki, gdzie dziewczyna spokojnie usiadła i przyglądała się nam.
-Możesz się uspokoić?
-Ja mam się uspokoić? To ona się na mnie rzuciła z łapami-wykrzyczał.
-Nie ważne, powinieneś z skąd iść.
-Słucham?-zapytała nie dowierzając.
-Dobrze słyszałeś chuju!-krzyknęła blondynka.
Serio? Jacob podniósł rękawy kurtki do góry, do łokci. Przystąpił z nogi na nogę. Złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.
-Co ty robisz do cholery?-warknęłam.
-Zabieram cię do domu-odparł spokojnie.
Wyrwałam mu się.
-Nigdzie nie idę. Zostaję tutaj. Nic nie wiesz Jacob nie mieszaj się.
-Nie pozwolę ci się zadawać z kimś takim.
Pokazał z obrzydzeniem na Caroline.
-Nie waż się tak o niej wypowiadać!-krzyknęłam na niego.
-Kim niby ona jest dla ciebie huh?
-Jest moja przyjaciółką.
Spojrzał na mnie zaskoczony, zmrużył oczy przyglądając się mnie, jakby szukał wskazówki czy mówię prawdę. Powiedziałam ciche "cześć" i odeszłam od niego. Usiadłam znowu na ławce patrząc na twarz mojej towarzyszki, która uparcie spoglądała twardo na chłopaka. Powyzywała go z kilkanaście razy. Przeprosiłam ją za niego, ale ona spojrzała na mnie jak na idiotkę.
-Oszalałaś? Nie masz mnie za co przepraszać, to nie twoja wina, że jest takim sukinsynem.
Kiedy powiedziała mi, że poszedł to starałam się wrócić do naszej rozmowy. Opowiedziała mi o Lucasie, który od dłuższego czasu chodzi z nią do klasy, jest niesamowicie przystojny co zwróciło uwagę dziewczyny. Napaliła się na niego, powtarzała cały czas jakby to go zgwałciła z kilka razy pod rząd. Tym razem mówiła o ich rozmowie, odezwał się do niej pewnego dnia na stołówce i przysiadł się do niej. Poprosił ją o pomoc w odnalezieniu się w szkole, ona w ogóle nie uwierzyła, że on się zwrócił do niej, a nie do jakiegoś chłopaka, albo ładniejszej dziewczyny. Od tamtego dnia rozmawiają ze sobą codziennie w szkole, ona pomaga mu się za klimatyzować, opowiada mu o tym jacy nauczyciele są wkurwiający i na kogo ma uważać, on natomiast odwdzięczył jej się wyjściem do kina, co od razu na pierwszy ruch oka widać, że jest to randka, mają się spotkać w tę sobotę, czyli jutro. Postanowiłyśmy wybrać się do niej i wybrać ciuchy na te spotkanie. Wybrałam jej ulubione jeansy, które były cholernie obcisłe, oraz białą koszulę z złotymi wstawkami. Zaproponowałam jej nowe botki do ulubionej skórki. Była zachwycona.
-Bądź sobą-poradziłam.
Spojrzała na mnie dziwnie.
-Mi to mówisz? To tylko wypad do kina.
-Randka-poprawiłam ją.
-Może zgwałcę go w tamtej ubikacji, kto wie-zaśmiała się.
Dołączyłam do niej, ze śmiechu rzuciłyśmy się na łóżko i dopiero kiedy rozbolały nas brzuchy, położyłyśmy się spokojnie już na materacu.

***

-Gdzie ty byłaś do cholery cały dzień?
Pierwsze co gdy postawiłam nogę w domu to krzyk mojej mamy. Spojrzałam na nią spod włosów, które zasłoniły mi całą twarz. Zasiedziałam się u Caroline, obejrzałyśmy nasze ulubione filmy, musiałyśmy odrobić zaległości, zresztą już i tak jest (wyczekiwany) weekend. Zdjęłam trampki z nóg i poczłapałam do kuchni, a za mną wrzaski. Przemilczałam jej wykład o późnym powrotach do domu, z wyłączoną komórką. Wzruszyłam ramionami i zabierając przy okazji ze stołu jabłko poszłam do góry.
-Widziałeś? Ma gdzieś nasze zasady. Peter do cholery!-krzyczała.
Pewnie teraz zrobiła wykład mojemu ojcu, który za pewne chciał obejrzeć spokojnie telewizję, ale ona zmusiła go do powrotu do pracy, do jego biura, który znajdował się na końcu korytarza, gdzie praktycznie nikt się nie zapuszczał, więc miał tam zagwarantowaną ciszę i spokój. Szczęściarz. Weszłam do pokoju spoglądając na porządek jaki tu panował. Miałam dość tego porządnego, poukładanego życia. Kto by na moim miejscu miał ochotę słuchać krzyków matki, bo nie wie, że spotkałam się z przyjaciółką, którą kazała mi zakończyć kontakt? Kto chciałby słyszeć o ślubie w moim wieku? Kto chciałby być podglądany na każdym kroku? Brak wolności, swobody. Rzuciłam torbę na ziemię. Podeszłam do ogromnej szafy, której tak na prawdę nienawidziłam. Wyciągnęłam z niej małe pudełeczko podpisane "TAJNE". Kiepska nazwa, ale byłam mała gdy ją wymyślałam. Tam znajdowały się wszystkie moje zakazane rzeczy. To było dla mnie coś w stylu pamiętnika. Tam znajdowały się zdjęcia moje i Cat, nasza pierwsza wycieczka do Londynu, wtedy skłamałam mamie, że jadę z koleżanką ze szkoły, która jest bardzo popularna, wymyśliłam ją, ale dzięki temu, miałam pozwolenie i pieniądze. Były tam rachunki za nasze pierwsze wydane papierosy lub alkohol. Miałyśmy wtedy 15 lat, co się dziwić, że coś takiego tutaj schowałam. Zaśmiałam się na widok zdjęć, które nie mogły wyjść na światło dzienne nigdy. Caroline w bieliźnie, my upaprane całe w fast foodach i wiele innych zdjęć. Miałyśmy tam też taką małą karteczkę, gdzie zapisaliśmy sobie obietnicę podpisaną naszą krwią.

OD ZAWSZE, ZAWSZE I NA ZAWSZE RAZEM, SKARBIE ! 

Zrobiłyśmy to kiedy skończyłyśmy równo 13 lat, wtedy moja mama zakazała nam się spotykać. Było ciężko, ponieważ nie wypuszczano mnie praktycznie z domu, bojąc się o mnie, ale zawsze wybłagałam rodziców na wypuszczenie mnie do pobliskiego parku, gdzie do dziś razem z Cat się spotykamy, na naszej ławce, która jest oddalona od całego parku.
Uśmiechnęłam się.



___________________________________________________________
Mam nadzieję, że podoba wam się ten rozdział. Przepraszam za liczne przekleństwa, ale te opowiadanie praktycznie będzie stworzone na podobnych rzeczach. Miłego czytania:)


3 komentarze: