wtorek, 7 października 2014

Rozdział V

-Nicola Clarion-

Spojrzałam na Jacoba jak z trudem próbuje wypowiedzieć jakiekolwiek słowo. Rozejrzałam się. Wszyscy byli zapatrzeni w niego jak w obrazek. Nasi rodzice czekali na ten moment. Moja mama nerwowo poprawiała sukienkę, wygładzając ją dłonią. Bała się, że zrobię z niej idiotkę i odmówię. Chciałam tego. Chciałam odmówić i uciec z stąd, jak najdalej. Zauważyłam jak ciężko jej klatka piersiowa opada. Nie chciałam przecież, żeby się rozpłakała,racja? I obwiniała mnie o nieudaną imprezę. Ale miałam to gdzieś. Ważne jest moje szczęście. Przetrwa to. W końcu jestem jej jedyną córką. Nie ma nikogo innego.
Kiedy usłyszałam swoje imię moje całe ciało zesztywniało. Przytrzymałam kurczowo szklankę patrząc na scenę. Poczułam każdą parę oczu na mnie. Mężczyźni i kobiety świdrowali mnie wzrokiem. Oglądając mój wygląd, chwaląc w myślach kreację, figurę i inne bzdury. Albo krytykowali mnie. Jacob wyciągnął do mnie dłoń, zachęcając do podejścia tam. Powoli stawiałam kroki, próbując nie wywrócić się i nie skręcić kostki, na tych 15-centymetrowych szpilkach, które przygotowała mi mama. Umiałam chodzić w takiej wysokości, ale w tej chwili ograniczało się to do cudu. Jednak podeszłam pod scenę. Złapałam rękę chłopaka i weszłam po trzech schodkach na scenę. Spoglądałam mu głęboko w oczy jakby szukając jego odmowy na to wszystko. Tłum niecierpliwie się kręcił, nie potrafiąc wytrzymać napięcia. Jacob chrząknął i wyciągnął sprawnie mikrofon ze statywu. Odłożył nasze szklanki na mały stoliczek i kazał mi usiąść na krześle, które kelner przyniósł, gdy próbowałam wejść po schodach. Uśmiechnęłam się krzywo do niego, próbując wyglądać na niesamowicie zaskoczoną i zadowoloną.
-Dedykuję ci tą piosenkę na znak naszej miłości-powiedział do urządzenia.


Przeszły mnie ciarki na słowo "miłości". Byłam zdziwiona, że będzie śpiewał. Co prawda, śpiewał cudownie. W głębi serca uwielbiałam jego głos, mogłabym go słuchać bez przerwy. Usłyszałam pierwsze takty mojej ulubionej piosenki, którą grała orkiestra. Zaskoczyło mnie, że wiedział o czymś takim. Rozejrzałam się po sali. Kobiety wzruszyły się jego wyczynem, a mężczyźni zgodnie kiwali głową, okazując szacunek. Nasze matki prawie płakały. Nawet z tej dalekości mogłam zobaczyć ich szklane oczy. Czując na sobie wzrok zebranych zdecydowałam znowu spojrzeć na chłopaka, który śpiewał do mnie:

"I wiem, że to nie jest sprawiedliwe
To nie oznacza, że się nie przejmuję
Ta jedna jest dedykowana tamtej dziewczynie
Dziewczyno, zawsze łapiesz mnie w złych momentach
Wiem ze pewnie myślisz, że to kłamstwo
Wiem, że powiedziałem Ci niedawno, że to ostatni raz."

Zarumieniłam się, czując jak jestem cała czerwona na twarzy. Opuściłam głowę w dół, ale dłoń Jacoba podniosła ją. Ujrzałam jego oczy, na które byłam tak uzależniona. Zobaczyłam z jąka pasją śpiewa, przymykając oczy i marszcząc czoło. Kiedy skończył, klęcząc przede mną tłum zaklaskał głośno. Uśmiechnął się do mnie.
-Do było piękne-wydukałam nadal oczarowana magią jego oczu.
Jedynie pokazał rząd swoich białych, równych zębów. Spojrzałam uważnie na jego ruchy. Próbował wyciągnąć z kieszeni marynarki małe pudełeczko. Po kilku sekundowej walce z materiałem wyciągnął wspomnianą rzecz. Czułam się jakby czas się zatrzymał. Zapomniałam, że jestem na idiotycznej imprezie, która cholernie mi się nie podobała. Zapomniałam o tłumie bogatych ludzi. Zapomniałam o rodzicach. Zapomniałam o wolności, którą tak pragnęłam. Zapomniałam o wszystkim. Nie wiem czy to była magia jego oczu, że nie wiedziałam co począć ze sobą. Próbowałam z całych sił nie rozdziawić buzi i zrobić wielkie oczy. Chociaż wiedziałam, że taki moment nastąpi od kilku, dobrych tygodni, to jednak była zdziwiona, w jaki sposób to zrobił. Ważny był teraz tylko on i ja. I nikt mi nie powie, że jest inaczej. To była ta chwila gdzie powinnam się rozryczec i powiedzieć "tak". Czułam jak moje usta układają się na to słowo. Przymknęłam oczy. Pamiętam, jak dziś, moje marzenia. Kiedy byłam małą dziewczynką. Kiedy nic innego się nie liczyło. Tylko marzenia, zabawa, zabawki i inne pierdoły by być szczęśliwym. Rodzice dawali ci kawałek nieba. Teraz znów poczułam smak nieba. Przede mną klękał chłopak, który marzy się każdej dziewczynie. Dlaczego mam nie skorzystać z okazji? Ale przecież nie chciałam tego racja? Od zawsze ubolewałam nad moim "przeznaczeniem". Otworzyłam oczy i ponownie zobaczyłam jego. Był gotowy na życie ze mną. Widziałam to po jego twarzy.
-Wyjdziesz za mnie Nicole?
I wypowiedział słowa, których tak się bałam. Wstrzymałam nieświadomie oddech.Pieprzyć wolność.
-Tak-mruknęłam mało wyraźnie.
Jednak Jacob usłyszał mój głos. Uśmiechnął się delikatnie. Kiwnął głową jakby dziękując mi. Wyciągnął pierścionek z pudełeczka i ostrożnie wsadził mi na palca u prawej ręki. Rozległy się głośne oklaski. Wstałam z krzesła i spojrzałam w stronę rodziców. Mój tata uśmiechał się delikatnie jakby sam do siebie, przytulił mamę szepcząc coś jej na ucho. Jacob także złapał mnie ręką w talii i przyciągnął do swojego boku.
-To może jakiś buziak? - zapytał.
Zaśmiałam się.
-Nie wyobrażaj sobie za dużo.
Uśmiechnął się łobuzersko w moją stronę.
***
Ściągnęłam sukienkę i szpilki. Stałam w samej bieliźnie przed wielkim lustrze w moim pokoju. Impreza się skończyła już godzinę temu. Było cholernie ciemno. Być może było już po północy. Sama nie wiem. Oglądałam z każdej strony pierścionek. Był stary, ale miał w sobie to coś, co przyciągało uwagę na niego.
Więc zrobiłam to... Myślałam przez chwile że to jakiś głupi sen, przecież w rzeczywistości nie zrobiłabym tego. A jednak. Rzuciłam się na łóżko wzdychając głośno. Złapałam telefon, który leżał na szafce nocnej.
Trzy nie odebrane połączenia, milion wiadomości. Przeleciałam szybko wzrokiem nadawców. Na samym końcu był esemes od Caroline.

"Żyjesz słońce? "

Uśmiechnęłam się mimowolnie. Wybrałam jej numer i zadzwoniłam.
Pierwszy sygnał, drugi sygnał, trzeci...
-Nik?
-Muszę z Tobą porozmawiać.
-Nie mów, że uciekłaś! Myślałam...
-Nie uciekłam.
Usłyszałam pukanie do dzwi. Kazałam poczekać jej chwilę i krzyknęłam "otwarte". Do pokoju weszła moja matka, która była już przebrana w swoją piżame z koronki, z barwami fioletu o kilkunastu odcieniach. Zignorowała widocznie mój ubiór i podeszła uśmiechnięta do łóżka, siadając na krawędzi materaca. Usiadłam po turecku opierając się o ścianę. Brakowało jej słów. Widziałam jak otwiera i zamyka usta, jakby nie wiedziała co powiedzieć, albo jak zacząć rozmowę. Spojrzałam na nią uważnie, wyglądała jak zawsze, fantastycznie, jej blond loki opadają na plecy, jej twarz dalej była idealna, bez żadnej skazy, jej oczy jednak stały się jakby jaśniejsze, miała zawsze ciemnozielone oczy, których chyba nikt nie miał, teraz jednak wyglądały jaśniej, jej usta też wytworzyły coś na znak uśmiechu, ale był on tajemniczy, nigdy jej takiej nie widziałam. Całkowicie zaskoczyła mnie.
-Jestem bardzo z ciebie dumna-odezwała się w końcu.
Uśmiechnęła się do mnie.
-Podjęłaś dobrą decyzję. Myślałam, że uciekniesz, albo zbuntujesz się. Jacob dobrze się tobą zajmie. Jestem tego pewna. Wykazałaś się dużą odwagą zgadzając się na zaręczyny. Gratuluję.
-Dziękuję - mruknęłam cicho.
Byłam zaskoczona jej wypowiedzią, nie wiedziałam czy mam coś dodać, byłam skołowana. Otworzyła ramiona, przytuliłam się do jej drobnego ciała. Jej skóra pachniała wanilią, jak w dzieciństwie. Glaskała mnie po plecach. Przymknęłam oczy. Chciałam wykorzystać jak najlepiej tą chwilę. Już dawno nie dała mi tyle czułości. Traktowała mnie zawsze zimno, jakbym była jej pracownikiem. Nie była opiekuńcza, dziewczyną w moim wieku pasowało to, jednak rozkazywała mi za często. Musiałam utrzymać w szkole reputację i spotykać się z Jacobem. Nie obchodziło ją moje zdanie. Mam trudny charakter, jak mówi mój tata, że to upodabnia mnie do mamy, bo wygląd odziedziczyłam po nim, więc stawiałam się często, które kończyło się karą. Po kilku sekundach puściła mnie.
-Idź już spać, jutro będziemy mieć gości.
Uśmiechnęła się promiennie i wyszła. Złapałam za telefon i przyłożyłam do ucha.
-Słyszałaś? - zapytałam.
-Omg! Słyszałam, twoją matka się zmieniła. Czyli jednak nie uciekałaś. Chciałam z Tobą pojechać do Włoch.
-A co z seksownym nowym? - zaśmiałam się.
-Wolę Włochów-mruknęła.
Rozmawiałyśmy jeszcze kilka minut, potem poszłam się umyć, relaksując przy okazji moje ciało i położyłam się spać , przytulajac się do zimnej kołdry.

7 komentarzy:

  1. swietny !
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  2. Natrafiłam na bloga przypadkiem - nie żałuje. Świetny rozdział i nie mogę się doczekać kolejnego. Mam taką prośbę, dodałabyś opcję 'Obserwacji'? Byłabym wdzięczna :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://planned-life-janick.blogspot.com/p/informowani.html - zapraszam tutaj, wpisz swojego twittera, ale postaram się zrobić obcję "Obserwowani". Mam nadzieję, że będziesz czytać to opowiadanie:)

      Usuń