wtorek, 26 sierpnia 2014

III rozdział

-Nicola Isabella Clarion-

Ponownie spałam u Jacoba, moich rodziców jednak to ucieszyło i nawet nie zwrócili uwagi na mój stan. Postanowiłam ten ostatni dzień weekendu poświęcić na relax, którego mi brakowało. Usiadłam wygodnie na swoim łóżku, przykrywając się aż pod szyję, zieloną kołdrą. Założyłam słuchawki na uszy i włączyłam swoją ulubioną piosenkę. Przymknęłam powieki, rozluźniając również swoje ciało. To było to czego potrzebowałam. Próbowałam zapomnieć słowa Jacoba z wczorajszej imprezy, próbowałam wymazać ze swojej głowy cały ten weekend. Jednak nie udało mi się, muzyka nie zagłuszyła moich myśli. Wstałam z łóżka, przebrałam się w sportowe spodenki i krótki top. Związałam włosy w mocno i wybiegłam z domu. Biegłam po parku, próbując o niczym nie myśleć. Mruczałam pod nosem melodię jakiejś piosenki, która chodziła mi po głowie od dłuższego czasu. Dzięki Bogu uciszyłam swój umysł. Przebiegłam koło domu Caroline, miałam wracać do domu, ale chciałam z nią porozmawiać. Weszłam na ganek. Nie była wcale biedna, jej mama dbała, żeby ona jak i jej brat mogli mieć czyste ciuchy, jedzenie, dach pod głową. Była bardzo zapracowaną kobietą, w weekendy dorabiała w pobliskim barze, ogólnie pracowała jako kasierka w markecie. Zdziwiłam się widząc jak otwiera mi drzwi. Uśmiechnęła się do mnie szeroko. Zawsze uśmiechnięta. Uwielbiałam ją, czasem wolałam, żeby to ona była moją matką, wolałam nie mieć tyle pieniędzy i być szczęśliwa, wolna jak Caroline. Mogła sama wybrać sobie przyjaciół, chłopaka, co ubierze do szkoły. Nie musiała być wzorową uczennicą i popularna. Jednak moja przyjaciółka bardzo dobrze się uczyła miała zamiar iść na studia, dostać potem dobrą pracę i pomóc matce. Zresztą i tak jej pomaga, pracuje po szkole w kawiarence, w parku. Nie są to wielkie pieniądze, ale ma na swoje potrzeby i na dopłacenie rachunków. Nie miała ojca, zmarł kilka lat temu, dlatego jej mama tak ciężko pracowała, za dwójkę rodziców. Była niesamowita.
-Cześć skarbie, Caroline jest u siebie, ja lecę do pracy-przytuliła mnie i poszła.
Cudowna kobieta. Weszłam po schodach na 1 piętro. Całe było w jasnych kolorach. Były trzy pary drzwi. Jedne do łazienki, drugie do pokoju Drew, czyli brata Caroline,a ostatnie były mojej przyjaciółki. Zapukałam delikatnie.
-Czego?-usłyszałam jej krzyk.
Weszłam do pokoju cicho się śmiejąc. Dziewczyna siedziała natomiast tyłem do mnie, nogi miała położone na biurku, przeglądała coś w komputerze.
-Drew do cholery, mówiłam, żebyś wszedł?
Obróciła się na krześle i zaśmiała się.
-Nie wyglądam chyba jak Drew, co?-udałam przestraszoną.
Podbiegła do mnie i przytuliła mocno śmiejąc się jeszcze głośniej.
-Nie skąd. Ty jesteś o wiele ładniejsza. Choć pokażę ci tego nowego.
Usiadłam obok niej, na taborecie. Pokazała mi profil tego chłopaka. Wyglądał na prawdę dobrze. Był jasnym blondynem, co Caroline uwielbiała. Włosy miał bardzo krótkie, lekko nastroszone, ale wyglądało to bardo słodko. Miał wielkie, zielone oczy.
-Śliczny-mruknęłam.
-Tylko się nie śliń, bo mam tutaj dodatek do tej buźki.
Pokazała mi jego zdjęcie, tylko bez koszulki, miał niesamowitą klatę. Ośmiopak?
-O mój boże-uśmiechnęłam się.
-Spadaj, jest mój!
Zaśmiałyśmy się.
-Jedliśmy razem lunch, jest niesamowicie słodki, aż miałam ochotę go zgwałcić na tej stołówce.
-Caroline!-wykrzyknęłam udając obrzydzenie.
-Nie udawaj aniołka Nikki.
-Jestem dziewicą, przypominam.
-A też, ale mam ochotę stracić z nim dziewictwo. To moja chwila. Myślę nad jego samochodem, albo łazience.
Zaśmiałyśmy się ponownie.
-A ty?-zapytała się mnie.
-Kanciapa woźnych-żartując.
-Z kim?
-Ej! Koniec tego.
-Nikki!-wykrzyknęła oburzona.
-Jeszcze nie wiem.
-Może Jacob? Też nie złe ciacho z niego.
Walnęłam ją w ramię.
-Co?
-Daj spokój.
-Też bym go zgwałciła, tracisz okazję.

***

Wyszłam z wanny, opatuliłam się ręcznikiem i weszłam do swojego pokoju. Resztę dnia spędziłam z Caroline. Rozluźniła mnie. Wspomniałam jej nawet historię z wczorajszej nocy. Była zszokowana. Myślałam, że dziś zasnę wcześniej, ale moi rodzice zdecydowali się na rodzinna kolację. Ubrałam koronkową bieliznę, a potem sukienkę. Założyłam w pośpiechu czarne koturny i zbiegłam na dół, cudem nie wywracając się. Rodzice już na mnie czekali przy drzwiach wyjściowych. Tata tupał niecierpliwie nogą, a mama poprawiała włosy w lustrze. Podeszłam do nich powoli. Gdy tylko mnie zobaczyli uśmiechnęli się i wyszli na dwór, a potem do samochodu. Posłusznie za nimi szłam. Odpowiedziałam Caroline na wiadomość, mama skarciła mnie wzrokiem.
-Żadnych telefonów, to jest rodzinna kolacja-powiedziała.
Kiwnęłam posłusznie głową i schowałam sprzęt. Zatrzymaliśmy się pod jakąś bogatą restauracją. Miała jakąś kiepską nazwę, która od razu wyleciała mi z głowy. Weszliśmy do długiego korytarza, który cały był w jasnych kolorach.
-Jak myślisz Peter i Dorothy już są?-zapytał mój ojciec swojej żony.
Peter i Dorothy?
-Myślę, że tak kotku, oni zawsze są na czas.
Weszliśmy za jakimś mężczyzną do środka restauracji, tutaj wszystko okrążały kolory od jasnego fioletu do ciemnego granatu. Było trochę ponuro, ale bardzo bogato i elegancko. Spojrzałam przed siebie i zauważyłam państwa Grey i Jacoba siedzących przy wielkim stole. Były tam wolne jeszcze trzy miejsca. To jakiś żart.
-Mamo, to miała być rodzinna kolacja-mruknęłam.
-Greyowie są naszą rodziną, nie długo ty i Jacob będziecie małżeństwem.
Była widocznie zadowolona ze swojej wypowiedzi bo uśmiechnęła się szeroko. Podeszliśmy do stolika w głębokiej ciszy. Pan Peter jak i Jacob stanęli. Wszyscy się przywitali ze sobą, ja jedynie mruknęłam ciche "dobry wieczór". Chłopak spojrzał na mnie lekko się uśmiechając.
-Pięknie wyglądasz-szepnął mi w ucho.
-Dziękuję.
Wzięłam do ręki kartę ze spisem dań. Przeglądałam ją w kółko i kółko. Nie mogłam się na nic zdecydować. Kręciłam się nerwowo. Nie chciałam tu być, siedzieć koło niego, udawać zakochaną w nim. Przerastało mnie to wszystko. Chciałam choć raz odpocząć od tego, ale moi rodzice nie rozumieli tego. Zwłaszcza moja matka. Podszedł do nas kelner, wszyscy już zamówili tylko nie ja. Każdy czekał na mnie.
-Główne danie poproszę.
-Coś do picia?-zapytał kelner spisując kolejną rzecz w notesie.
-Sok pomarańczowy.
-Dziękuję, za nie długo dostaną państwo zamówienia.
-Nicola skarbie, zdecydowałaś już nad studiami?-zapytała mnie pani Grey.
Kiwnęłam potwierdzająco głową.
-Psychologia.
-Bardzo ciekawy kierunek, wiele lat nauki. Myślę, że będziesz świetnym psychologiem.
-Dziękuję panie Grey.
Uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam delikatnie jego uśmiech.
-A ty Jacob?-zapytała go moja matka.
-Prawo.
-Odziedziczy po mnie kancelarię-odparł dumny Peter, pocierając jego ramię.
Kiedy dostaliśmy swoje porcję, praktycznie każdy zajął się jedzeniem, jedynie nasi ojcowie co chwila rozmawiali o biznesie. Natomiast matki mówiły o przyjęciu zaręczynowym, które odbędzie się po zakończeniu szkoły. Planowały już miejsce i ile gości zaproszą, co będzie podane, jacy będą muzycy. Ja i Jacob siedzieliśmy cicho, spoglądając co chwila na siebie niezręcznie. Mój wzrok był spuszczony na talerz albo na salę, by tylko nie patrzeć na niego. To było tak cholernie nie zręczne. Poczułam lekkie szturchnięcie. Spojrzałam w bok.
-Przejdziemy się? Na balkonie jest świetny widok na miasto.
Kiwnęłam głową potwierdzająco. Chciałam z stąd wyjść, nie słuchać już tych wszystkich planów naszą przyszłość. Nawet jeśli w towarzystwie Jacoba. Poinformowaliśmy ich, że idziemy na balkon. Dzięki Bogu zgodzili się. Podeszłam do poręczy oglądając panoramę miasta. Miał rację, widok był piękny. Praktycznie zapomniałam o wszystkich problemach gdy oglądałam te wszystkie światełka, które oświetlały ulice. Poczułam na skórze zimny wiatr i zadrżałam. Chłopak ściągnął swoją marynarkę i położył ją na moje ramiona. Podziękowałam mu cicho. Bałam się cokolwiek powiedzieć. Cholernie się bałam. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Przełknęłam głośno ślinę.
-Posłuchaj...-zaczęłam.
Nie pozwolił mi dokończyć, przybliżył się do mnie. Był za blisko. Moje ciało zaczęło wariować, nogi mi się ugięły. Usta zaschły, oblizałam je językiem. Uśmiechnął się cwanie i pocałował mnie. Tak po prostu. Cała zdrętwiałam, ale odwzajemniłam pocałunek i to był mój błąd. Przybliżyłam się do niego jeszcze bliżej. Trzymał swoje ręce na mojej talli, natomiast ja obejmowałam go za szyję. Brakowało mi już tlenu, więc odsunęłam go od siebie delikatnie, łapiąc spokojnie powietrze. Zaśmiał się.
-Jednak coś czujesz.
-Słucham?
Odsunęłam go od siebie.
-Odwzajemniłaś pocałunek i nie byłaś pijana. Nie wywiniesz się Nikki.
Prychnęłam.
-Nic nie czuję-mruknęłam.
Za pewne wyglądałam jak dziecko, brakowało jeszcze tupnięcia nogą.
-Oj Nikki, Nikki-zaśmiał się.
Przejechał swoją dłonią po moim poliku, delikatnie pieszcząc ją kciukiem.
-Nikogo nie oszukasz skarbie.
Popchnęłam go na barierkę, przywierając do niego całym swoim ciałem. Poczułam jak drętwieje pod moim dotykiem. Przejechałam palcami po jego włosach, psując perfekcyjną fryzurę. Pocałowałam go delikatnie w usta.
-Zobaczymy skarbie-szepnęłam mu w ucho.
Zaśmiałam się i odeszłam od niego. Czułam jego wzrok na moich plecach.

***

Weszłam do budynku, zwanego szkołą. Kolejny tydzień muszę przeboleć. Byłam w niesamowitym humorze, po wczorajszej nocy. Nawet miło odzywałam się do Anny, która najbardziej mnie denerwowała z trójki moich"przyjaciółek". Słucham ich problemów jak zawsze ze znudzeniem, ale tym razem dałam im kilka rad. Wiedziałam, że Jacob na pewno przygotuje coś na dzisiaj, więc miałam się na baczności, ale nie mogłam się także doczekać aż go zobaczę i zaśmiać mu się w twarz. Miałam plan. Nie mogłam przez niego zasnąć, był genialny. Czekałam koło swojej szafki trzymając już książkę na pierwszą lekcję. Spoglądałam co chwila w drzwi wejściowe. Opierałam się o szafki rozmawiając z dziewczynami. Nagle głośny hałas ucichł. Spojrzałam na początek korytarza. Szedł. Jak zwykle świetnie wyglądał. Pewnie więcej czasu w łazience zajmował niż ja. Uśmiechnęłam się promiennie gdy spojrzał w moją stronę. Podszedł pewnym krokiem do mnie. Poprawił swoją czapkę i stanął przede mną.
-Nie wybaczę ci wczorajszego wieczoru.
Złapałam go za koszulkę. Rozejrzałam się po korytarzu wszyscy patrzyli się na nas. Czas na nowe plotki. Przybliżyłam go do siebie i pocałował go. Mogłam przysiąść, że nawet dziewczyny się zdziwiły moim zachowaniem. Jacob jednak nie przejął się jakoś specjalnie tłumem, który szeptał coś do siebie. Całował mnie jak na wczorajszej kolacji. Dość łapczywie. Opierał się ręką o szafkę, by mnie nie zmiażdżyć. Zaśmiałam się w jego usta. Odsunął swoją twarz spoglądając na mnie zaskoczony.
-1:0 skarbie-mruknęłam mu w ucho.
Zadzwonił dzwonek, pomachałam mu i poszłam za dziewczynami do gabinetu.

10 komentarzy:

  1. Hahah, nie mogę przestać się uśmiechać.
    Co się z nią stało !?
    Hahah boski rozdział.
    Końcówka zajebista.
    Czekam na kolejny.
    Kocham ♡
    @Sandra1DHZLLN

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesus zajebiste,kocham to,nie umiem doczekać się kolejnego rozdziału <3333333

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny ;D Masz bardzo ładny styl pisania ;) czekam na następny ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. jak Nikki może mu to robić ? haha

    OdpowiedzUsuń
  5. Prosze o umieszczenie linku/buttonu spisu :)

    spisfanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Przypominamy o dodaniu buttonu lub linku do spisu. Pozdrawiamy, załoga spisfanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń